Olaf Swolkień: Grunwald to nasze największe zwycięstwo w dziejach
Zawsze wspominając taką rocznicę, należy zastanowić się, jakie lekcje płyną z tamtego wydarzenia dla nas tu i teraz. Pod Grunwaldem Polacy odnieśli wielkie zwycięstwo, bo działaliśmy planowo, mieliśmy wodza, którego sami szanowaliśmy, byliśmy samodzielni intelektualnie – walczyliśmy według własnego – jak pogardliwie mówiono – „wschodniego” sposobu, i walczyliśmy z tym wrogiem, który był naszym prawdziwym wrogiem odwiecznym; z Niemcami, choć armia krzyżacka składała się z rycerstwa z całego ówczesnego Zachodu.
Ale są i inne lekcje. Po pierwsze, sami tych wrogów do Polski sprowadziliśmy. Dwie polskie wady narodowe ukazały wtedy swoje oblicze: intelektualne lenistwo i polityczna naiwność – nikt nigdy nie będzie nas bronił, a jeżeli nawet będzie, to nie uczyni tego za darmo. Po drugie, tego zwycięstwa nie wykorzystaliśmy i to spadkobierca Krzyżaków – Prusy bez mała 400 lat potem były inicjatorem rozbiorów Polski.
Zabrakło wytrwałości, jasnej wizji strategicznej dla naszego państwa i także dlatego bezwzględności w jej realizowaniu. Zamiast kontynuować pracę Piastów wdaliśmy się w politykę mocarstwową na wschodzie.
W rezultacie nie tylko nie wykorzystaliśmy Grunwaldu, ale na trwałe daliśmy się zepchnąć z tych kierunków naszej polityki, które były kluczowe dla przyszłego rozwoju, zapomnieliśmy o Bałtyku, Pomorzu, Śląsku. Geografia się nie zmienia – Polska zawsze kwitła gospodarczo nawet wtedy, gdy nie miała samodzielności politycznej, gdy była zachodem wschodu, a nie pogardzanym wschodem zachodu.
Dzisiaj polska gospodarka i polskie firmy wykrwawiają się w bezsensownej wojnie na Ukrainie prowadzonej przez wielkie potęgi w imię antypolskich, a nawet antyludzkich, globalistycznych interesów. A nasi odwieczni wrogowie tylko czekają, by z tego skorzystać i odebrać także to, co odzyskaliśmy w 1945 roku.
Nie mamy wodza, nie mamy planu, nie mamy intelektualnej samodzielności i realistycznego oglądu rzeczywistości – takiego, jaki miał Władysław Jagiełło, najpierw planując swoją wojnę, a potem dowodząc z wysokiego wzgórza i mając ogląd pola bitwy.
Wrogowie Polski zdają sobie sprawę, że ich największym wrogiem jest prawda i ład w polskich głowach, dlatego próbują wszelkimi, także bezprawnymi środkami uniemożliwić Polakom dotarcie do prawdy zarówno w wymiarze historycznym, jak i współczesnym.
Zakłamują więc naszą historię – niedawne obchody ukraińskiego ludobójstwa Polaków na Wołyniu były tego skandalicznym przykładem, gdy w imię politycznych mrzonek na cudze zlecenie pohańbiono pamięć o setkach tysięcy bestialsko wymordowanych rodaków. Prezydent RP wysuwał słabo zawoalowane groźby wobec rodzin pomordowanych i kapłana, którego jedyną przewiną jest to, że domaga się godnego pochówku ofiar ludobójstwa, bo to mogłoby popsuć polityczne interesy, jakie władza w Warszawie chce robić z czcicielami ich oprawców. A przecież godny pochówek to obrządek, jaki był uznawany już u zarania naszej cywilizacji, nawet przez wzajemnie wrogie strony, o czym czytamy np. w Iliadzie.
Zakłamywana jest też teraźniejszość. Polacy są pozbawiani dostępu do informacji, ale przede wszystkim Polakom nie pozwala się na wymianę argumentów i nie skrępowaną policyjnym terrorem i pseudomoralnym szantażem debatę.
To właśnie perfidna droga, by z Polaków uczynić naród niewolników, bo wolność bierze się z siły, a siła z właściwej oceny sytuacji i świadomości tego, gdzie leży polski interes narodowy, kto jest naszym sojusznikiem, a kto wrogiem, który chce nas pozbawić państwowości i roztopić w zarządzanej przez globalistów federacyjnej magmie.
To jest ten sam wróg, którego pokonaliśmy pod Grunwaldem, dla którego kiedyś byliśmy niewystarczająco dobrymi chrześcijanami i który ciągle na nowo chciał nas nawracać ogniem i mieczem, a dzisiaj jako hegemon UE chce uczyć nas demokracji i praworządności, stosując szantaż ekonomiczny i terror ideologiczny.
Obecne władze w Warszawie nie chcą albo nie potrafią dostrzec, gdzie leży polski interes narodowy, nie chcą albo nie potrafią uczyć się z historii i myślą, że zabraniając o niej mówić, zakłamując ją, prześladując tych, którzy to robią, można prowadzić korzystną dla Polski i dla Polaków politykę.
NIE MOŻNA
Tak samo jak nie da się budować solidnego domu na bagnie, tak samo nie da się budować mądrej, odpowiedzialnej polityki na historycznym fałszu i na cenzurze politycznej debaty. Tak postępują albo szaleńcy, albo wrodzy cudzoziemcy udający polskich polityków.
Co więc mamy? Mamy polskie obowiązki.
Mamy obowiązek mówienia prawdy o naszej historii i o współczesności.
Mamy obowiązek działania roztropnego i mężnego, musimy być – jak mówi Ewangelia – prości jak gołębice i mądrzy jak węże.
Mamy obowiązek budowania od nowa cnót i zdobywania sprawności obywatelskich, których pozbawił nas najpierw socjalizm, a potem rządy elit pookrągłostołowych. Nie wolno nam pozwolić, by władzę nad nami miały emocje i tanie efekciarstwo. Musimy pracowicie i wnikliwie analizować sytuację i budować wizję naszego Wielkiego Resetu, naszej Wielkiej Polski. Możemy się spierać, ale musimy pamiętać, że polski interes narodowy jest ważniejszy od nas osobiście, od naszej grupy czy kolejnej organizacji ze słowem „jedność” w nazwie. Musimy dobrze definiować cele i środki ich osiągnięcia, musimy się organizować i uczyć się na swoich błędach, a wtedy krok po kroku odzyskamy naszą siłę. Musimy też mieć odwagę emocjonalną mówienia tego, o czym – jak chcą nam wmówić – mówić nie wolno, musimy szanować uczucia nie obcych, ale swoje własne i swoich rodaków, a obcy niech o swoje martwią się sami, jeżeli będą żyli w prawdzie, wtedy prawda nie będzie ich boleć. Terror emocjonalny tak samo jak terror intelektualny jest naszym największym wrogiem, tak samo czyni nas emocjonalnie chorymi, a więc słabymi.
Takie są nasze polskie obowiązki, o których nie wolno nam zapomnieć, a przede wszystkim, które musimy WYPEŁNIAĆ.
Dopiero wtedy, krok po kroku, odzyskamy i zbudujemy dobrze rządzoną, zasobną, suwerenną, silną, szanowaną przez sąsiadów i przez własnych obywateli Polskę.