Kontakt: info@malopolskibunt.pl

Olaf Swolkień: Polska wróci!

przez w Ekonomia, geopolityka, patriotyzm
Fot. Szymon Korta (gazetakrakowska.pl)

W sobotę 15 października na krakowskim Rynku odbył się protest ekonomiczny „Nie ma chleba bez wolności”. Jednym z przemawiających był Olaf Swolkień – działacz Małopolskiego Buntu. Poniżej prezentujemy treść jego wystąpienia.

 

Witam polskich patriotów, tu, w tym historycznym miejscu. Przyszliśmy zaprotestować przeciw polityce rządu i pseudoopozycji, które razem prowadzą Polskę do ruiny, Polaków do nędzy, utraty zdrowia, polskie firmy do bankructwa, ale także coraz wyraźniej zmierzają do tego, by sprowadzić na Polaków wojnę, totalne zniewolenie i śmierć. Witam wszystkich, którzy przyszli wyrazić swój głośny i stanowczy sprzeciw, przyszli wysłuchać prawdy w morzu zalewających nas kłamstwa i propagandy. Witam także tych, którzy słuchają i oglądają nas dzięki niezależnym telewizjom internetowym; w świecie wszechogarniającej cenzury to są prawdziwe okna wolności.

Jesteśmy tu dlatego, że Polską nadal rządzą ci sami ludzie, którzy sprawili, że setki tysięcy Polek i Polaków zmarło w samotności w oderwaniu od rodzin i posługi duchownej tylko dlatego, że rząd i pseudoopozycja wprowadziły ich w stan psychozy i nie pozwoliły im się leczyć; ci sami ludzie, którzy doprowadzili do psychicznego okaleczenia całego pokolenia dzieci i młodzieży dzisiaj pchają nas dalej do katastrofy gospodarczej, politycznej, a być może do zamienienia Polski w radioaktywne pogorzelisko, bo tylko tym może się skończyć ich prowojenne szczucie. Ci sami ludzie zabraniają nam głośno mówić o tym, co myślimy, widzimy i co czujemy. Dzisiaj w Polsce znowu panuje cenzura.

Oni muszą trzymać się władzy, bo rozmiar szkód i zbrodni, jakich dokonali, jest zbyt wielki, by poszły w zapomnienie i uszły bezkarnie, gdyby ją utracili. Władza jest dla nich jedyną gwarancją bezkarności. W marcu tego roku jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a w rzeczywistości na zlecenie ich zagranicznych mocodawców, okazało się, że wszystko, co mówili i robili przez poprzednie dwa lata, było oparte na kłamstwie, tylko ono przestało być chwilowo potrzebne. Znalazł się bowiem inny pretekst do dalszego niszczenia polskiej gospodarki i polskiej wolności. Przybyły miliony ludzi, którym w większości nie zaaplikowano groźnych dla zdrowia preparatów udających szczepionki i wraz z ich przybyciem skończyły się codzienne seanse strachu, znalazły się miejsca w szpitalach, zniknęły szamańskie obostrzenia. Zamiast codziennej dawki strachu zaczęto Polakom serwować codzienną dawkę nienawiści. Rosjanie i Putin zastąpili wirusa z Wuhan i trumny z Bergamo. Wielu ludzi zamieniono w bezmyślnych kibiców krwawego widowiska, tak jakby na wojnie nie ginęli i nie cierpieli prawdziwi ludzie. Jednocześnie mówienie o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach stało się tym samym, czym było wspominanie zbrodni katyńskiej w czasach stalinowskich. Prezydent Polski nie zawahał się stosować pogróżek wobec Polaków, którzy nie domagali się niczego więcej ponad prawo do godnego pochówku i upamiętnienia ofiar. Polscy dyplomaci bez szemrania godzą się na występy pod banderowską flagą i wykrzykują hasła, które towarzyszyły bestialskim mordom na naszych przodkach. Ta operacja oprócz celów politycznych ma także pozbawić Polaków czegoś bardzo ważnego, ma pozbawić nas godności i zakodować w polskich umysłach, że inni mają prawo nas bezkarnie obrażać, a nam nie wolno nawet o tym głośno mówić. Ludzie, którzy pozwolą sobie narzucić choć jedno takie kłamstwo, którzy żyją w emocjonalnym zniewoleniu, stają się słabi, niezdolni do oporu i walki o swoje prawa, wstydzą się sami siebie, swoich uczuć, swoich przyrodzonych praw, spuszczają głowy i stoją cicho w kącie jak prześladowane dziecko w patologicznej rodzinie. Nie ma na to naszej zgody.

Zaczęta w czasie pseudopandemii polityka niszczenia polskich przedsiębiorców nabrała tempa. W czasie tak zwanych lockdownów wydrukowano setki miliardów pieniędzy bez pokrycia, teraz wydaje się dziesiątki miliardów na pomoc uchodźcom, pomoc, która przekracza wszelkie granice przewidziane przez międzynarodowe prawo i zdrowy rozsądek. Korzystają z niej nie tylko ci, którzy naprawdę jej potrzebują, ale także osoby często o wiele bardziej zamożne od wielu z nas. Budzi to często rozgoryczenie i poczucie krzywdy u Polaków, a kpiny i lekceważenie u Ukraińców, którzy pomimo wielkoduszności i pomocy, jakiej doznają od Polaków, nawet w czasie wojny nie zaprzestali gloryfikacji tych, którzy dokonali na Polakach ludobójstwa.

Dzisiaj rządzący wmawiają nam, że inflacja to wynik wojny. Kłamią jeszcze bardziej niż w czasie pseudopandemii. To polski rząd drukował pieniądze bez pokrycia i przy entuzjastycznej zgodzie pseudoopozycji zamykał gospodarkę. To polski rząd i polska pseudoopozycja podpisywały wszelkie absurdalne pakty klimatyczne, to polski rząd wbrew zapewnieniom składanym w czasie wyborów nie tylko zamknął, ale zniszczył polskie kopalnie i bez wiedzy społeczeństwa przyjął projekt całkowitej likwidacji polskiego górnictwa. To polski rząd i pseudoopozycja wprowadził embargo na rosyjski węgiel przed innymi, zabraniając nawet sprowadzenia węgla, który był już opłacony, to polski rząd potulnie zgodził się za zaciąganie przez Brukselę kredytów, których nigdy nie otrzymaliśmy, ale od których już spłacamy odsetki, to polski rząd zgodził się na to, że fundusze europejskie mogą być wstrzymywane pod lada pozorem w celu ograniczania polskiej suwerenności. To polskie spółki energetyczne kontrolowane przez polski rząd narzucają gigantyczne marże na prąd i gaz w polskich domach. Bo pieniądze przez nie zarobione na polskich rodzinach są rządowi potrzebne do realizowania niepolskich interesów. Bo ten rząd jest polski tylko z nazwy. Inflacja rosła w takim samym tempie przed i po 24 lutego 2022 r. Pseudopandemię zwalczali tylko w jeden sposób: więcej lockdownów, więcej obostrzeń, więcej niewiarygodnych testów, więcej represji i przymusu przyjmowania szkodliwych pseudoszczepionek. Dzisiaj wiemy, że te działania nie przyniosły niczego dobrego, ale ogrom zła, jakie wyrządziły polskiej gospodarce i zdrowiu Polaków, nadal jest trudny do oszacowania. Obecnie w czasie wojny na Ukrainie też mają równie bezmyślny i wywołujący przeciwne od deklarowanych skutków sposób: więcej sankcji i więcej broni, więcej sankcji i więcej broni, więcej sankcji i więcej broni. A to dla Polski oznacza: więcej uchodźców i coraz większą katastrofę gospodarczą. Tak samo jak od początku było wiadomo, że pseudotesty i pseudoszczepienia nic dobrego nie dają, tak samo widać, że sankcje owszem szkodzą, ale bardziej niż Putinowi szkodzą Polakom, że broń owszem zabija więcej ludzi, ale efektem jest jedynie eskalacja wojny i więcej ofiar po obu stronach, także po stronie ukraińskiej, która ponosi tej polityki najtragiczniejsze skutki. Teatr o nazwie pandemia zamknęli, bo znaleźli inny pretekst do swoich działań, jednak wojna to coś innego, to kraina niezamierzonych konsekwencji, a jeżeli ktoś widzi realny scenariusz, jaki wynika z eskalacji wojny, to musi przyznać, że mamy do wyboru: albo dyplomację i pokój, albo atomowy armagedon, i to najprawdopodobniej także na terenie Polski. Trzeciego logicznego wyjścia nie ma, ono istnieje tylko w ścigających się na wojownicze wrzaski pustych głowach polityków PiS-u i pseudoopozycji.

Zastanawiamy się pewnie wszyscy, dlaczego oni to robią, dlaczego wszystko, co mamy, niszczą albo oddają obcym, dlaczego wszystko, co jeszcze działa, psują. Oczywiście wielu z nich czyni to dlatego, że są małymi ludźmi o małych rozumkach, którzy niczego poważnego w życiu nie przeczytali ani nie przemyśleli, którzy miejsce w polityce traktują jako sposób na łatwy zarobek za pomocą pokazowych awantur, obelg i taniej demagogii, inni cynicznie udają, że nie rozumieją, bo trudno jest coś zrozumieć, jeżeli ich zarobki zależą od niezrozumienia tego czegoś. Ale są też tacy, którzy świadomie i celowo realizują scenariusz napisany przez ogarniętych megalomanią psychopatów, którzy uznali, że ludzi na świecie jest za dużo i że za dobrze im się powodzi. Mają już czym się wykazać na swoim polskim odcinku: setki tysięcy, jak mówią, nadmiarowych zgonów, średnia długość życia skrócona o niemal dwa lata, miliony ludzi podtrutych preparatami, których wyniki badań zafałszowano i usiłowano ukryć. Za podobne zbrodnie pojedynczego aptekarza czy urzędnika zlinczowano by od razu, ale ich zbrodnie są zbyt wielkie, by je ukarać, bo oni są zbyt potężni, tak jak banki produkujące pieniądze z niczego są zbyt potężne, by upaść, fundusze inwestycyjne i korporacje zbyt potężne, by ponieść konsekwencje swoich nadużyć, a politycy zbyt tchórzliwi, by bronić przed nimi obywateli, bo obywatele zbyt słabi, żeby tych polityków wyrzucić na śmietnik historii, osądzić i surowo ukarać.

I w tym momencie musimy uderzyć się we własne piersi i zapytać, co robiliśmy przez poprzednie 30, a może i więcej lat. Gdzie byliśmy, kiedy 30 lat temu tak samo jak dzisiaj rabowali polskie oszczędności, rozkradali nasz przemysł i uczynili z Polski kraj drugorzędny, a miliony młodych przedsiębiorczych Polaków wygnali na emigrację. Gdzie byliśmy, kiedy psuto polską edukację i polskie uczelnie, kiedy Polacy zamiast czytać wartościowe lektury, rozumieć świat, uczyć się, ćwiczyć ducha i charakter grillowali i żyli życiem tandetnych seriali, gdzie byliśmy, kiedy niszczono polską kulturę i polską mowę, kiedy nauczono nas porozumiewać się przy pomocy plugawego języka i kilku przekleństw, odbierając nam w ten sposób jeden z filarów cywilizacji, który sprawia, że różnimy się od zwierząt i posiadamy narzędzie, dzięki któremu umiemy opisywać rzeczywistość? Gdzie byliśmy, kiedy w naszym imieniu i z naszym udziałem napadano na inne kraje: Jugosławia, Irak, Libia, Jemen, Syria, Afganistan – przelano tam i nadal się przelewa morza niewinnej krwi, a my milczeliśmy, szkoliliśmy morderców, wysyłaliśmy żołnierzy i broń, bo to daleko, bo musimy trzymać z tymi, którzy wydają się silniejsi; że niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna i polska wieś spokojna. Najpierw przez taką bierność i bezmyślność straciliśmy przemysł, potem ogromnym nakładem sił polskich przedsiębiorców i polskich pracowników zaczęliśmy powoli odbudowywać swój dobrobyt, powstały setki tysięcy firm mozolnie walczących o lepszą, zasobniejszą Polskę. I to ich zaniepokoiło, bo ludzie, którzy nie muszą walczyć o przetrwanie, mogą upomnieć się o coś więcej niż miska ryżu. Dlatego oni postanowili zniszczyć to, co zbudowaliśmy, pod wydumanymi pretekstami zabrali się za polską wieś i rolnictwo, za polskie hotele, restauracje, piekarnie, zakłady usługowe, sklepiki, firmy transportowe i budowlane, nawet za taksówkarzy, zabrali się za niszczenie wszystkich, którzy pracują poza państwem i wielkimi korporacjami kredytowanymi przez wielkie banki. To temu i tylko temu służą sztucznie wywołane drakońskie podwyżki cen energii i haracz na służbę choroby i nagłej śmierci, która tak haniebnie dała się skorumpować w czasie pandemicznego cyrku.

Zabrali się za odbieranie własności, bo zauważyli, że się boimy. Bo obywatele, przedsiębiorcy narzekają, że jest źle, ale boją się zapytać o przyczyny zła, bo boją się, że ktoś powie o nich, że są płaskoziemcami, antyszczepionkowcami, agentami Putina lub użyje innego z litanii wyzwisk podrzuconych przez korporacyjne i rządowe media. Ludzie, którzy ulegają takiemu zastraszeniu, stają się łatwym łupem tych, którzy zarządzają naszymi emocjami i oczekiwaniami – management of expectations – pamiętacie, kto to powiedział? Wojna zmienia perspektywę, więc wywołają wojnę, ludzie zapomną o wszystkim, co zrobili, ucieszą się z miski ryżu. Że inflacja nie jest trzy-, a tylko dwucyfrowa. Ale mówienie prawdy zawsze było trudne i kosztowne, jednak wolność myśli i mówienia prawdy zawsze była pierwszą najważniejszą linią oporu przeciw tyranii. Jeżeli ją oddamy, to nie zyskamy świętego spokoju, ale jeszcze większy terror. „Nie ma chleba bez wolności” – wołali nasi rodzice, zrzucając stalinowski terror w 1956 roku, wtedy nazywano ich zaplutymi karłami reakcji, elementami antysocjalistycznymi, grożono odrąbaniem ręki, a klęskę gospodarki tłumaczono zrzucaniem stonki przez Amerykanów. Te same metody, często stosowane przez kolejne pokolenia łajdaków z tych samych rodzin, są stosowane dzisiaj, zmieniły się tylko hasła i role, kto inny gra złego i dobrego luda.

Wolność, własność to wzajemnie się uzupełniające filary naszej cywilizacji, ale jak mawiali starożytni: ceną wolności jest czujność, jest stałe dbanie o własną siłę, żeby tej wolności i własności ktoś nam nie zabrał. My Polacy doświadczyliśmy tego już niejednokrotnie. A żeby ją obronić czy odzyskać, musimy być silni, a siła nie bierze się z krzyku, nawet z krzyku o wolności, z narzekania, że jest źle, ale broń Panie Boże bez podawania przyczyn czy choćby pytania o przyczyny. Bo to boli, bo komuś byłoby przykro albo komuś byśmy się narazili, bo trzeba wtedy stanąć przed lustrem i uczciwie się przyznać: zawaliliśmy, daliśmy się zaskoczyć, mieliśmy na naszym polskim statku bałagan, gdy nadszedł sztorm, a w polskich głowach groch z kapustą i historyjki podsuwane przez cudzoziemskie brukowce. A siła bierze się z rzetelnej wiedzy i z rozumienia świata, z mocnego charakteru, z codziennych ćwiczeń i pracy, z tego, jak spędzamy swój czas, jak wydajemy pieniądze, jak dbamy o swoje zdrowie, z ładu w rodzinach, z tego, jak wychowujemy kolejne pokolenie. Jest też siła zbiorowa, którą wypracowuje się w codziennej aktywności, ale nie tej ograniczonej do kolesiów, rodzinki i powinowatych. Ale tej aktywności, która ma nas uczynić obywatelami, solidarnymi w walce o większe cele, o wspólne dobro w kamienicy, osiedlu, dzielnicy, w wiosce, miasteczku, powiecie, wielkim mieście i wreszcie w Polsce.

Tych umiejętności musimy dzisiaj w przyspieszonym tempie na nowo się uczyć, uczyć się porozumiewać, dogadywać, mądrze osiągać zgodę co do rzeczy ważnych, odrzucać jałowe spory w sprawach drugorzędnych. Musimy na nowo uczyć się bycia obywatelami, którzy rządzą swoimi urzędnikami, swoimi politykami, swoimi firmami, swoją ojczyzną, którzy nie są niczyimi sługami. Mamy do wykonania ogromną pracę, i zadanie, które na ludzki rozum wydaje się niemożliwe do realizacji, ale mamy jedną wielką siłę: mamy – jak śpiewa Tomasz Derach – siłę wielką, by żyć, a oni chcą nam zabrać życie i zamienić je w koszmar gorszy od śmierci. Kilkadziesiąt lat temu wspaniale ubrał to w słowa Józef Mackiewicz, wielki polski pisarz, którego rok teraz, o ironio, obchodzimy. Pisał: „Bolszewicy, co tam o nich mówią, to głupstwo. Ale ja ich przejrzałem. Oni chcą od ciebie ciebie samego zabrać. Żeby nie było ciebie, a na to miejsce taka maź, taki wspólny rozczyn pod ciasto. (…) naprawdę to oni chcą zagrabić nie to, co było przez kogoś zagrabione, tylko to, z czym każdy człowiek rodzi się do życia. To oni chcą zabrać. I dlatego trzeba ich zniszczyć. Nie w imię Ojca i Syna, a w imię ratowania samego siebie”. Te słowa wypowiedział w jego książce Rosjanin służący w polskim wojsku, które odpierało bolszewicką nawałę w 1920 roku. One były aktualne w 1920 roku i tak jak nigdy są aktualne dzisiaj.

Wojna między mocarstwami, globalistami to nie jest nasza wojna, oni walczą o to, kto będzie mieć większy obóz do zarządzania ludzką mierzwą, nie dajmy się w nią wciągnąć, jakkolwiek by nas i inne narody do tego szczuli, podsycając nienawiść i bojowe nastroje przez specjalistów od śpiewu i mas. Spory tak zwanych polskich polityków też nie są prawdziwymi polskimi sporami. Oni kłócą się tylko o to, kto nas skuteczniej obrabuje z naszej własności i pozbawi umiejętności trzeźwego myślenia, kto lepiej zasłuży się w oczach tej czy innej kliki globalnych zbrodniarzy, pod którą jest podczepiony. Jedni machają flagą unii, tęczy i dziwacznych ideologii, drudzy posługują się krzyżem i symbolami narodowymi. Ale w ważnych sprawach, gdy chodzi o utratę przez Polskę suwerenności, czy to na rzecz wielkich korporacji jak w wypadku układu CETA, czy to na rzecz brukselskiego molocha, gdy chodzi o wprowadzenie tyranii sanitarnej czy wepchanie Polski w wojnę, zawsze głosują ręka w rękę, jak to z dumą podkreślają: mówią jednym głosem, bo to deklamują ci pajace z poważnymi minami, że to jest racja stanu. A ta racja stanu, jaką mają w głowach, to są ich synekury utrzymywane za cenę zdrady polskiego interesu narodowego. To szopka, w której role są z góry rozpisane, by zagospodarować różne segmenty tak zwanego elektoratu albo zniechęcić Polaków do prawdziwej polityki. Musimy to zmienić.

Dzisiaj na na zakończenie tej manifestacji odczytamy i przyjmiemy pod pomnikiem Grunwaldu deklarację, która będzie ważnym krokiem na drodze do tej zmiany. Przedstawimy w niej zbiór postulatów, których realizacja ma zatrzymać szaleńczy wyścig ku politycznej katastrofie, gospodarczej ruinie i uczynieniu z Polaków niewolników bez własności, praw i swobód. To ma być kolejny etap naszej pracy nad wypełnieniem przesłania wielkich rodaków, którzy w przeszłości, tak jak Roman Dmowski, widzieli i surowo chłostali nasze błędy i słabości, ale nigdy, nigdy nie utracili wiary w to, że potrafimy je przezwyciężyć. A wtedy gdy tego dokonamy, wtedy spełni się marzenie Dr. Zbigniewa Hałata, wspaniałego lekarza i wielkiego polskiego patrioty, ale także (jestem o tym przekonany) marzenie każdego z nas.

Wtedy Polska wróci!

Całość manifestacji i wieczornej debaty można obejrzeć w relacji telewizji wRealu24.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Małopolski Bunt